Jimmy Murakami nie jest znanym reżyserem, w zasadzie to
zrobił tylko kilka filmów, a raczej animacji. Nie znam reszty jego twórczości,
ale po opisie jego pozostałych dokonań, raczej nie wiele straciłem. Jednak When the Wind Blows (oparty na komiksie
Raymonda Briggsa), jest zdecydowanie
jedną z najciekawszych animowanych produkcji jaką kiedykolwiek widziałem. Film
ten niestety przeszedł bez echa (w internecie nie ma nawet polskich napisów),
ale warto poświęcić mu chwilę uwagi. Zanim zawieje wiatr.
Obraz opowiada historię dwójki emerytów mieszkających na
angielskiej prowincji. Hilda i James bardzo się kochają i spokojnie żyją w
domku z ogrodem. Wszystko zmienia się z chwilą, gdy dowiadują się z radia o
wojnie atomowej, która wkrótce dosięgnie Wielką Brytanię. W związku z olbrzymim
zagrożeniem James otrzymuje od państwa poradnik, jak radzić sobie w czasie
nuklearnego konfliktu. Pierwszym krokiem jest zbudowanie schronu, który pomoże
im przeżyć wybuch. Mimo sprzeciwów żony, starszy pan demoluje dom, żeby
przygotować schronienie, dokładnie jak podają wytyczne. Hilda i James wkrótce
jednak będą zmuszeni zdać sobie sprawę, że na poradniku nie można do końca
polegać…
Autor historii miał doskonały pomysł, ponieważ przedstawił
obraz postnuklearnego świata z zupełnie innej perspektywy. Całą historię
widzimy oczami dwójki starszych ludzi, którzy wiele już w życiu przeszli. Wychowali
syna, który mieszka w Londynie i nie utrzymuje bliższych kontaktów z rodzicami,
więc nie zostaje im nic innego jak tylko wspominanie starych czasów. Podczas
przygotowań do zagłady z rozrzewnieniem wspominają czasy drugiej wojny światowej,
którą oboje przeżyli. W rozmowach często mylą Związek Radziecki z nazistowskimi
Niemcami. Widzowi zaczyna się nawet wydawać, że są zadowoleni z wojny, ponieważ
na swój sposób pomaga ona im oderwać się od rutynowego życia. Nie spodziewają się jednak, że nowy konflikt
może okazać się aż tak zgubny w skutkach. Po wybuchu wciąż ślepo wierzą, że
ktoś przyjdzie im z pomocą. Cały ich spokojny, poukładany, perfekcyjny świat
legł w gruzach atomowej pożogi. To jest jednak dopiero początek tragedii, bo II
wojna nie przygotowała ich pewne okrutne doświadczenia.
Animacja sama w sobie nie jest najwyższych lotów, ale nadaje
to filmowi jeszcze większego uroku. Zwłaszcza w połączeniu z doskonałą ścieżką
dźwiękową. Skomponował ją sam Roger Waters, co nie wydaje się dziwić, biorąc
pod uwagę jego antywojenne poglądy. Oprócz jego suity w soundtracku pojawiły
się utwory takich artystów jak David Bowie, Genesis czy Hugh Cornwell (współzałożyciel
The Stranglers). Tym bardziej dziwny jest fakt, że mimo obecności tak wybitnych artystów,
film nie odniósł komercyjnego sukcesu. Wzrost zainteresowania dziełem mógł
wywołać utwór When The Wild Wind Blows zespołu
Iron Maiden z ich ostatniego studyjnego albumu The Final Frontier. Zarówno tytuł jak i tekst piosenki są oparte
właśnie na tej animacji.
Najistotniejszą chyba cechą filmu jest jego prostota. Bardzo
łatwo jest nam utożsamić się z głównymi bohaterami, których życie w jednej
sekundzie wywróciło się do góry nogami. Na początku wszystko wydaje się być
całkiem zabawne, ale z każdą kolejną minutą widz czuje coraz więcej współczucia
do Jamesa i Hildy. Jest to obraz niesamowicie refleksyjny, dający nam do
zrozumienia, że powinniśmy zastanowić się nad tym co się dzieje na świecie.
Stanowi rodzaj ostrzeżenia przed tym, co wciąż może spotkać ludzkość, jeśli ta
się nie opamięta. Koniec świata widziany z perspektywy dwójki emerytów jest z
pewnością pomysłem nowatorskim, ale jednocześnie niezwykle trafnym. Zaczynamy
rozważać konsekwencje atomowego konfliktu, nie na płaszczyźnie państwa czy
wojska, ale dwójki zwykłych, prostych ludzi. Każdy z nas mógłby być na ich
miejscu i mieć swoją własną historię. Miejmy jednak nadzieję, że nigdy nie
będzie nam to dane.
Nie mam wątpliwości, że When
the Wind Blows jest jednym z najbardziej wzruszających obrazów jakie
ostatnio widziałem. Ciepło, które emanuje z protagonistów, ich głęboka ufność w
to, że ktoś im pomoże i przede wszystkim wzajemna miłość, powodują, że łatwo wzbudzają
sympatię i współczucie. Warto zobaczyć ten film głównie dlatego, żeby przekonać
się jak ‘niehollywoodzko’ można opowiedzieć o nuklearnej zagładzie oraz
pomyśleć o tym, co teraz dzieje się na świecie.
8,5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz