sobota, 15 września 2012

Mały Otik/Otesánek (2000)


Za mamusię, za tatusia…

Jan Švankmajer jest jednym z najciekawszych współczesnych czeskich reżyserów. Jednym z jego najlepszych filmów bez wątpienia jest ‘Mały Otik’. Reżyser postanowił przenieść na duży ekran słynną czeską legendę o Ociosanku, czyli pniu przypominającym noworodka, który pod wpływem matczynej miłości ożywa. Ale zamiast pić grzecznie mleczko ze butelki pożera wszystkich ludzi, którzy mają nieprzyjemność stanąć na jego drodze. 

Głównymi bohaterami filmu jest małżeństwo – Karel i Bozena którzy marzą o dziecku, a niestety nie mogą go mieć. Wyjeżdżają z Pragi do swojego domku działkowego, by tam w spokoju przeżyć swoją tragedię. Podczas prac w ogrodzie Karel znajduje pień, który po ociosaniu wygląda jak niemowlę. Aby pocieszyć załamaną żonę postanawia ją obdarować Ociosankiem. Kobieta zaczyna darzyć pień prawdziwym uczuciem, co sprawia, że zaczyna on zachowywać się jak dziecko. Niestety, Otik (bo tak nazywają swojego ,,malucha”), wcale nie jest sympatycznym dzidziusiem. A wręcz przeciwnie. Jest w stanie zjeść wszystko, łącznie z listonoszem czy urzędniczką opieki społecznej. W końcu postanawiają pozbyć się głodomora i zamykają go w piwnicy licząc, że umrze z braku jedzenia. Nad Otikiem lituje się jednak Alzbetka, kilkuletnia córka sąsiadów, która marząc o młodszym braciszku jest w stanie nakarmić Otika nawet własnymi rodzicami!

Švankmajer, stworzył naprawdę doskonałą czarną komedię. ‘Mały Otik’ nie jest filmem, który przeraża, obrzydza czy szokuje. Nie ma tam hektolitrów krwi, walających się wszędzie kiszek czy rozgniecionych mózgów, które ucieszyłyby amatorów horrorów. Z jednej strony reżyser pokazuje tragedię ludzi pragnących potomstwa oraz potrzebę miłości do dziecka, którą Bozena przelewa na pień drzewa, a z drugiej serwuje nam mnóstwo wątków komicznych. Sceny pokazujące rozmowy Alzbetki z rodzicami o seksie czy te kiedy podrywa ją sąsiad emeryt są w stanie rozbawić nawet widzów o specyficznym poczuciu humoru. Nawet zabójstwa Otika, zamiast nas przerazić, wywołują uśmiech na twarzy.  Mimo wątków komediowych Švankmajer pragnie również (a może przede wszystkim?) zwrócić naszą uwagę na bezgraniczną miłość matki do dziecka. Chociaż Karel próbuję przekonać żonę do pozbycia się Otika, ta stara się tłumaczyć zbrodnie dziecka tym, że po prostu był głodny. Stara się za wszelką cenę odwieść męża od pomysłu zagłodzenia Ociosanka na śmierć, gdyż traktuje go jak własne dziecko. Zdaje się reżyser próbuje zadać pytanie – ile matka jest w stanie wybaczyć swojemu dziecku. Odpowiedź prosta. Wybaczy mu wszystko. 

Olbrzymią zaletą dzieła czeskiego reżysera jest surrealizm. Już na początku film widzimy Karela, który obserwuje sprzedaż arbuzów na ulicy. Gdy sprzedawczyni przekraja owoc na pół on widzi w nim małego chłopca. Ten motyw pojawia się w filmie wielokrotnie. Inną niesamowitą sceną jest widok Bozeny, która obcina Otikowi paznokcie (korzenie) widząc w nim swoje urocze dzieciątko. Zakończenie filmu też jest ciekawe. Starsza pani z motyką rusza na spotkanie z Ociosankiem, aby (zgodnie z ludowym podaniem) przebić jego olbrzymi brzuch. To wszystko sprawia, że film ogląda się bardzo przyjemnie. Podczas całego seansu, ani na chwilę nie poczułem się znudzony. A to bardzo dobry objaw!

Bardzo dużym plusem są aktorzy. Ich gra jest naprawdę perfekcyjna. Świetnie odzwierciedlają oni swoje postaci, bo nie są specjalnie atrakcyjni fizycznie. Wyglądają na zwykłych ludzi, mieszkańców Pragi, którzy żyją własnymi problemami. Najciekawszą kreację moim zdaniem stworzyła Kristina Adamcová wcielająca się w rolę Alzbetki. Mimo młodego wieku (na oko koło dziesięciu lat) stworzyła postać tak samo inteligentną jak i irytującą. Kiedy zaczyna ciągnąć zapałki, którego mieszkańca kamienicy ma pożreć Otik, widz ma nadzieję, że w końcu i ona zostanie kolacją dla swojego podopiecznego. Również Jan Hartl i Veronika Žilková wcielający się w rodziców Otika są niesamowici. Przeżywamy wraz z nimi tragedię bezpłodności, a z drugiej strony przez cały film pragniemy, żeby wreszcie wykończyli swojego nienażartego malca.

‘Mały Otik’ to film inteligentny, nieszablonowy i różnobarwny. Możemy w nim zaobserwować życie czeskiej klasy średniej czy stosunki panujące w nieszczęśliwych rodzinach. Nie koncentruje się on tylko i wyłącznie na Otiku i jego rodzicach, ale także na innych bohaterach. Myślę, że każdy znajdzie w nim jakiś motyw, który go zainteresuje. Ja znalazłem! 

Dla kogo: dla ludzi lubiących surrealistyczne, inteligentne kino okraszone czarnym humorem. W szczególności dla fanów kina czeskiego!

Nie polecam: tym, którzy po przeczytaniu opisu filmu liczą na krwawą jatkę z drzewem-ludożercą w roli głównej. Tak jak pisałem wyżej, nie ma znajdziecie tam sadystycznych brutalnych scen. Boże, spraw, żeby Amerykanie nie zrobili remaku! 

8/10

4 komentarze:

  1. nic nie wiedziałem o remake'u, o o Otiku już film był :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi się podoba zdanie o ,,potrzebie miłości, którą Bożena przelewa na pień drzewa'' :)

    OdpowiedzUsuń
  3. a ja nie wiedziałem, że to remake :) nigdzie takiej informacji nie znalazłem...

    Dominika, to też moje ulubione zdanie! raz jeszcze polecam obejrzeć film! jest naprawdę interesujący!

    OdpowiedzUsuń
  4. może w takim razie ten film, który widziałem jest "młodszy" niż mi się uprzednio wydawało :)

    OdpowiedzUsuń